Engelchen
Dołączył: 19 Kwi 2007
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ruda Śląska
|
Wysłany:
Pią 7:58, 20 Kwi 2007
Temat postu:
Dar od Boga... |
|
|
Zobaczyłam ten temat i od razu mi się spodobał. Zastanawiam się tylko dlaczego do mojego przybycia było tu tak pusto...
Powiem tak, rodzina to jest to co Pan dał nam w darze... Dziękję Panu każdego dnia za moich rodziców i kochaną, irytującą młodszą siostrę... Zawsze są przy mnie kiedy jest mi źle i nierzadko właśnie przez nich Bóg do mnie przemawia. Np. kiedy ostatnio ktoś bardzo mocno mnie zranił i całymi nocami wypłakiwałam sobie oczy... oni jak zesłane mi przez Boga anioły czuwali nade mną, byli obok, pocieszali i wlewali mni radość do serca kierując wzrok na Zbawcę...
Ale jest jeszcze inny rodzaj rodziny... Z tą rodziną nie jesteśmy powiązani tzw. więzami krwi. To rodzina duchowa... Przyjaciele, którymi również mi Pan pobłogosławił... Mam nawet dwóch takich przyjaciół których znam dłużej niż własną siostrę, dlatego pieszczotliwie nazywam ich moimi braciszkami z wyboru, oni również są narzędziem w
Bożych rękach i pomagają mi ilekroć mam problem...
Zastanawiam się jednak jak to jest u was kochani... Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma tak dobrze jak ja... Jest wielu ludzi, którzy nie mają spokoju w rodzinnych pieleszach... Co wtedy, jak radzić takim ludziom...
Proszę wypowiedzcie się...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
tobijah
Administrator
Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Pią 10:38, 20 Kwi 2007
Temat postu:
|
|
|
...tak rodzina jest niesamowitym darem Boga...jednak nie zawsze umiemy ten dar przyjąć.Mówię teraz o sobie, bo będąc w Twoim wieku Sandro zlekceważyłam ją dość mocno.Jednak jak to w życiu bywa doceniamy najbardziej to co tracimy.Tak też sie stało u mnie,kiedy odeszła moja mama...po ciężkiej chorobie,nagle czar rodziny prysł jak bańka mydlana.Każdy poszedł w swoją stronę...wspólnota rozpadła sie całkowicie.Lecz nie to jest najgorsze...najciężej przyjąć mi fakt,że nikt z pozostałych członków nie ma chęci by spotykać się wspólnie.są to sporadyczne przypadki..Niby jest,mam rodzinę..lecz tak naprawdę jej nie mam...
..co do duchowej...miałam przez 5 lat rodzinę duchową...po rozpadzie mojej fizycznej rodziny przylgnęłam do tamtej całym sercem...czułam się tam dobrze...chociaż nie do końca.Jednak najczęściej jest tak,że bez względu jaką mamy rodzinę,to chcemy w niej być i cieszyć sie wspólnotą mimo bólu codzienności...Tak było ze mną,mimo tego,że było mi tam bardzo trudno,to jednak była moja rodzina...lecz i tu przyszedł czas,kiedy stanęłam przed faktem,że muszę z niej odejść.To był ogromny emocjonalny cios dla mnie.Myślałam po raz drugi tego nie przeżyję.Jednak Bóg dał mi kolejnych ludzi...czy to jest już ta rodzina duchowa?...hmm...chyba tak...Dostałam ją od Boga,dlatego uczę sie ją kochać każdego dnia...mimo słabości własnych i poszczególnych jej członków...Bóg jest wielki i zawsze pragnie tylko naszego dobra...ufam,że i w tej sytuacji poprowadzi mnie Swoją miłością...bym tą właśnie Jego miłością mogła służyć tu gdzie teraz jestem....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Tirs_a
Administrator
Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łodź
|
Wysłany:
Pią 14:22, 20 Kwi 2007
Temat postu:
|
|
|
to prawda, rodzina jest czymś niezwykle ważnym. Jednak nie każdy z nas ma szczęście żyć w kochającej się rodzinie. Na szczęście Bóg jest Bogiem miłości i wie, że my tak samo potrzebujemy tego najważniejszego uczucia, dlatego daje nam rodzinę duchową - nie wiem czy czasem nie jest ona ważniejsza od biologicznej w naszej drodze z Panem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Engelchen
Dołączył: 19 Kwi 2007
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ruda Śląska
|
Wysłany:
Nie 12:21, 22 Kwi 2007
Temat postu:
|
|
|
Pewna bardzo bliska mi osoba nie miała takiego szczęścia jak ja...
Urodziła się w rodzinie wileodzietnej, gdy miała 8 lat jej rodzice się rozwiedli a ona jako jedyna została z mamą i ... jej konkubentem... Był on strasznym człowiekiem, pił, bił ją etc. Jej matka wcale nie była lepsza... Alkoholiczka, również się nad nią znęcała... Wielokrotnie uciekała z domu w środku nocy... Gdy dorosła marzyła o jednym - poznać dobrego mężczyznę i z nim założyć zdrową rodzinę... Choć wówczas miała w sercu wiele żalu do Boga, to jednak modliła się o takiego męża...
Bóg odpowiedział na modlitwy... Teraz jest szczęśliwą matką i żoną i choć w życiu problemów wcale jej nie ubyło, to jednak wraz z Panem i kochającą ją rodziną idzie dziarsko naprzód zmierzając do swojego celu... do Królestwa Pana...
To jest prawdziwa historia, takich jest wiele, ale nie każda tak się kończy, niejednokrotnie osobom z "takich rodzin" brakuje sił do przezwyciężenia swoich słabości i problemów, brakuje chęci do zmienienia podłego stanu rzeczy...
Takich ludzi jest wiele, spotykamy ich na każdym kroku, bądźmy dla nich rodziną... Wskażmy im Pana! Zaprzyjaźnijmy się z nimi!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Koala
Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 11:40, 07 Maj 2007
Temat postu:
|
|
|
Do pewnego czasu uważałam, że Bóg musiał się pomylić dając mi taką rodzinę.. Miałam trudne chwile związane z niektórymi jej członkami... jednakże, kiedy sama osobiście poznałam Pana wiele się zmieniło.. przedewszystkim nastawienie do osób, które mnie krzywdziły.. i powiem szczerze, że te osoby też zmieniły w pewnym stopniu swoje nastawienie.. teraz jest o wiele lepiej, choć czasami zdarzają się większe lub mniejsze incydenty...
Pan wiele mnie nauczył dając mi taką rodzinę.. dzięki tem nauczyłam się przebaczać, a także nie czuć żalu ani urazy do osób, które w jakikolwiek sposób mnie skrzywdziły.. nauczyłam się modlić za swoich nieprzyjaciół..
Teraz cieszę się, że mam taką rodzinkę i dziękuje Panu, że ją mam... Dziękuję za chwile bólu i trudu, które czasami napotykam, ale dziękuję również za chwile radości, które razem z rodzinką mogę przyżywać Każda z tych chwil czegoś mnie uczy i coś mi pokazuje
Czasami marzę sobie, jak to będzie, kiedy już założę swoją rodzinkę Wierze, że Pan będzie prowadził mnie i mojego przyszłego męża, tak abyśmy stworzyli rodzinę, której głównym i najważniejszym członkiem jest Chrystus... jeżeli tak będzie, to w moim sercu będzie ogromna radość
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
mik
Gość
|
Wysłany:
Śro 21:17, 08 Sie 2007
Temat postu:
|
|
|
Rodziców się nie wybiera , a dzieci nie reodzą się wg naszych wyobrażeń. Na jedno co można liczyć to na Boga , który może prubować poprostować chybione cele, bowiem i on jest bezradny gdy człowiek ( obdażony przecież wolną wolą) jest oporny. Ale jedno napewno może - uwolnić ofiarę od drania. A to już wieżcie mi , BARDZO DUŻO
|
|
|
|
|
jezus
Gość
|
Wysłany:
Sob 12:51, 29 Wrz 2007
Temat postu:
|
|
|
złączy się mąż z żoną i będą jednym ciałem...
|
|
|
|
|
Sandra1990
Dołączył: 13 Sie 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 19:50, 12 Gru 2007
Temat postu:
|
|
|
ja nie mialam też takiego szczescia w rodzince... mimo wszystko staram się sobie jakoś radzić, choć nie jest to łatwe(ten kto starał się mi pomóc to wie o co mi chodzi), ale nie ta sprawa mnie martwi, tylko to, że nie umiem sobie poradzić z bratem 13letnim... wyładowuje się na mnie za każdym razem jak mu cos nie wyjdzie...(bije, wyzywa etc.) Nie wiem jak mam się w takiej sytuacji zachować... Jeżeli potraficie to pomóźcie:( (wiem,że to może nie ma związku z tym wątkiem... przenieście ten post jeżeli jest w miejscu, gdzie być nie powinien)...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
mikka
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 16:51, 19 Mar 2008
Temat postu:
|
|
|
Rodzina..jedno słowo a tak wielkie, bez niej każdy człowiek jest ubogi, ale niestety nie każdy miał to szczęście wychowywania się w rodzinie "normalnej", "zdrowej". ja mam już własną rodzinę, męża i malutkiego synka. moja rodzina z której pochodzę nie należy do ideałów , gdzie wszystko gra i jest super. Kiedy żyłam jeszcze w niej zawsze marzyłam, pragnęłam w przyszłości stworzyć rodzinę "z prawdziwego zdarzenia" którą tworzą kochający się rodzice, zdrowe dzieci, po prostu sielanka. Dziękuję Bogu że to marzenie się spełniło, że właśnie tak jest i wierzę że jeśli się tylko chce, jeśli się tylko posiada marzenia to trzeba za wszelką cenę dąrzyć do nich, pracować nad nimi. Wg. K. Milewskiego autora książki którą ostatnio pochłaniam przez duże P możemy Wyczyniać Cuda. a dla niego Cud to spełnione marzenie. po przeczytaniu ksiażki spojrzałam na to wszystko troszkę inaczej, na samo pojęcie marzenia. i tak serio takie spełnione marzenie to prawdziwy Cud który bez udziału Boskiej ręki nie jest się w stanie ziścić. co o tym sądzicie? dlatego wierzcie, marzcie i odnajdujcie woje Cele
ps. śmiesze życzonka polecam dla popraw humorku.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Strona 1 z 1 |
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|